Cały dzień leci Norwegia. Ekstramalny chrzescijanin, fundamentalista, nacjonalista, czyli faszysta zabija dziesiątki lewicowej młodzieży. To znak, że Kaczyński do władzy dojść nie może.
Pierwsza myśl: znowu te Araby, trzeba będzie więcej wojsk wysyłać. Ale nie, to zrobił młody, ładny, bogaty chłopiec z Oslo. Ekstramalny chrześcijanin - jak mówi gazeta.pl. W TVN krzyki: czy my też powinniśmy być przerażeni, czy u nas może zdarzyć się to samo? Czy jesteśmy bezpieczni?
Na czas wyborów można wszystko wykorzystać. Bo przecież to bliski kraj, a u nas marsze "faszystowskie", wojny o krzyż. PiS może zrobić to samo, zdają się mówić tytuły, tylko w domyśle, ale internauci rozumieją, na forach tysiące postów, żeby zdelegalizować PiS, bo niedługo Kaczyński i jego młodzież podłożą bombę pod dobrze wyhodowaną demokrację.
A gdyby zabił lewicowiec prawicę? To móglby być obrzydliwy, ohydny akt niezgody na faszyzm. Co prawda straszny, ale jednak walczyłby z chorobą która zjada świat. Można by napisać o tym wstrętnym nacjonalizmie wiele artykułów, o tym że już nawet zwykli dobrzy lewicowi chłopcy, nie znajdują innych pomysłów na walkę z zarazą, jak kulka w łeb. Tak jak to było w Łodzi. Ale Łódź to nie mord polityczny, prawda? Za to Norwegia tak.
Telewizji oglądać nie mogę. Naśladowcy na pewno, gdzieś na świecie, znajdą się, dzięki pomocy mass mediów, które będą wkoło wałkowały temat wiele tygodni. Tragedia największa od czasu 2 wojny światowej, mówią media. Naprawdę? Największa? Norwegia, kraj bogatych, zadowolonych z siebie ludzi, których ominęły klęski i wojny, głód i bezrobocie w ciągu ostatnich lat. I nagle bum. Policja na ulicach. Panika wszędzie. Tylko dziennikarze zadowoleni: mają o czym mówić przez najbliższy miesiąc. Będą to nakręcać. Czytać nie zamierzam. Oglądać też.