Hajdarowicz przejmuje "Uważam Rze" i "Rzeczpospolita", ja dostaję zawału serca, a życie płynie dalej, i ludzi mało to obchodzi.
To był wieczór. Przeczytałam, że Hajdarowicz (ten od upadku "Przekroju" mega pro-lewicowego teraz, ten od zwalniania dziennikarzy "Przekroju" i "Sukcesu" i zmniejszania liczby stron w ramach resytrukturyzacji, ten od pogarszania poziomu czasopism, ten od występowania non-stop w "Dzień Dobry TVN" w bokserkach na plaży w Brazylii) przejmuje "Rzeczpospolita" i "Uważam" - dzięki czemu będzie miał wreszcie gazety o nakładzie powyżej 130.000 egzemplarzy. Hurra! Wreszcie sukces!
Przez najbliższe 2 miesiące nic nie zmieni, bo przepisy prawa nie pozwalają, a potem będzie można zwalniać i restrukturyzować - czyli ciąć, ostro i szybko. Pan Hajdarowicz zapewnia łagodnie, że nie będzie chciał ingerować w prasę, no chyba że powstaną artykuły jawnie faszystowskie i opcji komunistycznej. Chwila, o co dzisiaj mainstream oskarża Kaczyńskiego - o to że Kaczyński, jawny następca Hitlera chce przejąć władzę metodami rodem z III Rzeszy, a nawet komunistycznej Rosji. A może i Chin, bo taki podobny do Mao?
Już wiemy, pochlebnych artykułów o nazizmie, czyli "kaczyzmie" być więcej nie może! A na pewno nie przed wyborami.
Lektura nowej "Rzeczpospolitej" zaczyna się od tekstu w "Plus Minus" - "Siedem grzechów prawicy". Tekst jest jeszcze wyważony, bywa zabawny, mógłby spokojnie być opublikowany w "Polityce", czy "Wprost", albo "Wyborczej". I nie przeszkadza mi publikowanie go w "Rzepie", o ile niedługo nie będę musiała czytać samych najazdów na prawicę.
"Rzepa" upada, "Wyborcza" się trochę smuci, ale bardziej jednak cieszy, że powstaje kolejna gazeta ekonomiczno-prawna (bo dział polityczny trzeba będzie albo wywalić, albo przemówić im do rozsądku, jakim cudem nie zobaczyli do dzisiaj, że rząd nie jest najlepszym z rządów?). Co prawda redaktor Blumsztajn pisze, że nie chciałby konkurować tylko z "Naszym Dziennikiem" (czytaj do tego poziomu "Wyborcza" nie aspiruje), ale cóż zrobić. Przecież po co podnosić larum? Nic się nie stało, a Hajdarowicz na pewno będzie dbał o swoje pieniężne interesy (tak jak w przypadku "Przekroju"), a nie o opcje polityczne. Czego nauczyła nas historia.
Ale morał tej historii jest inny. Po zawale serca, wchodzę na czata, podzielić się wiadomością ze znajomymi.
- Właśnie przeczytałam, że Hajdarowicz (opcja PO) przejął ostatnie konserwatywne gazety (opcja PIS).
- E tam, spoko poradzą sobie. W sumie polityka jest brudna.
- Ok, nie do końca, nie tak łatwo założyć gazetę, plus teraz wszyscy będą pro-rządowi, nie martwi Cię to?
- Ja tam nie mieszkam się w politykę, będzie ok.
I tak kolejnych 20 rozmów z przypadkowymi ludźmi. Wyłączam czata, biorę za telefon:
- Ciocia, wiesz że? (Mówię przez 3 minuty)
- Ale zmieńmy temat na coś weselszego, mnie tam politycy niezbyt interesują.
Telewizja o tym nie trąbi, Kowalski siedzi zadowolony w fotelu, cichaczem w dzień zaćmienia słońca podpisana umowa, która niedługo zlikwiduje konserwatywne media. "Uważam Rze" zdobył szybko popularność, dzięki kampanii przy "Rzeczpospolitej" i tej telewizyjnej. Ile kasy trzeba wydać na kampanię nowego tygodnika?
Zaćmienie słońca, polska kupa prezydencka i sprzedaż ostatnich mediów konserwatywnych, które były bardzo i obiektywne, i inteligenckie, i nie-radykalne. Co będzie dalej?